Pisząc o Albanii już kilka razy używałam w kontekście tego kraju takich słów jak „dziki” czy (jak na europejskie standardy) „egzotyczny”. Dlaczego Albania kojarzy się z takimi słowami? Na pewno jednym z powodów jest ogólny poziom rozwoju tego kraju. Podczas podróży najbardziej da się to zauważyć na przykładzie jego infrastruktury. Jednak to nie wszystko. Przed podróżą z różnych źródeł docierały do mnie również informacje o tym, że Albania jest bardzo skorumpowana i jeszcze nie tak dawno temu można się było o tym przekonać, gdy jadąc samochodem zostało się zatrzymanym. Podobno swego czasu zdarzało się nawet, że policja w Albanii specjalnie zatrzymywała zagraniczne samochody, ponieważ zagraniczni kierowcy są najbardziej skłonni dać łapówkę w zamian za możliwość kontynuowania bezproblemowo podróży. Jak wygląda sytuacja z policją aktualnie? Poniżej opisałam kilka spotkań z policja, przekonajcie się sami ;).
Co znajdziesz w tym artykule?
#1: WYPRZEDZANIE NA PODWÓJNEJ CIĄGŁEJ
Nasz pierwszy dzień w Albanii był bardzo krótki. Dojechaliśmy na camping nad Jeziorem Szkoderskim późnym wieczorem. Wszyscy byliśmy kompletnie wykończeni. W podróży byliśmy już od 30h, a ostatnią noc spędziliśmy pędząc na południe. Jednak przed pójściem spać trzeba było jeszcze zjeść kolację, a przy niej oczywiście uczcić pierwszą noc w Albanii. Skończyliśmy późno, dużo za późno jak na plan, który mieliśmy na następny dzień… A plan był prosty: o 9:00 odpływał jedyny prom z przystani na Jeziorze Koman, na który mieliśmy już kupione bilety. Jednak kiedy o 6:30 po ok. czterech godzinach snu zadzwonił budzik, nikt nawet nie wystawił nosa z namiotu. Wszyscy zaczęli wyczołgiwać się na zewnątrz dopiero po 7:00.
Chyba nie muszę pisać, że niedobory snu od rana nam dokuczały, więc ruszaliśmy się jak ślimaki… A przecież z Jeziora Szkoderskiego dojazd do przystani na Jeziorze Koman to 1:40 jazdy. Z każdą minutą szansa na dojechanie na czas zmniejszała się nieubłaganie. Każdy musiał jeszcze oczywiście pójść się umyć, złożyć i spakować namioty i całą resztę. Na koniec, już przy wyjeździe przypomnieliśmy sobie jeszcze o wymianie pieniędzy, ponieważ w górach podobno z tym ciężko.
Tym też sposobem wyjechaliśmy z Lake Shkodra Resort o 8:00… W sumie nie było już takiej możliwości, żebyśmy dojechali na czas, ale o dziwo nikogo to nie zniechęcało do spróbowania. Chyba głęboko w duszy wierzyliśmy w słabą punktualność charakterystyczną dla „południowców”. Pozostało nam tylko gnać do przodu z niewyobrażalną prędkością. Jechaliśmy momentami nawet 100 km/h po albańskich drogach przez przedmieścia Szkodry. Tym razem nasze szanse, że nie spóźnimy się zbyt dużo, rosły z każdą minutą. Aż tu nagle korek… „Jak tak dalej pójdzie, to na pewno nie zdążymy…” – myślę sobie.
No to wleczemy się za ledwo jadącymi starymi mercedesami. Kierowca spogląda tylko co chwilę nerwowo na przeciwległy pas i zastanawia się jaki stosunek mają Albańczycy do wyprzedzania na podwójnej ciągłej w środku miasta. Na szczęście z głębokich przemyśleń nad sensem złamania przepisów wyrwali nas jadący przed nami młodzi Albańczycy, którzy oczywiście swoim starym mercedesem zaczęli posuwać się lewym pasem naprzód. Oczywiście szybko poszliśmy w ich ślady. Skoro im wolno, to nam też! Hurra!
Ledwo udało nam się wyprzedzić dwa samochody jadąc za naszym Albańskim przewodnikiem drogowym, gdy nagle stojąca na poboczu policja zatrzymała jadącego przed nami mercedesa, a po nim od razu nas… „Drugi dzień w Albanii i już nas złapali?! Mamy przesrane…” – pomyślałam. I tutaj zaczyna się najlepsza część. Policjantów było dwóch i nas była dwójka. Logiczne więc, że jeden poszedł do jednego samochodu a drugi do drugiego. Z tym, że zanim pierwszy policjant doszedł do stojącego na przodzie mercedesa, ten zastosował taktykę „noga na gaz i spierdzielamy”. Scena trochę jak z filmu akcji. Czarny mercedes ucieka z piskiem opon przed biegnącym za nim bezradnym policjantem i zostawia za sobą chmurę kurzu. Szczęki opadły nam jeszcze bardziej, kiedy cała sytuacja skończyła się jedynie na kilku krzykach i machaniu ręką.
Na pierwszy rzut oka taki obrót spraw nie wróżył dla nas nic dobrego. Były tylko dwie opcje. Albo policjanci wyładują całą swoją złość i bezradność na nas i zapłacimy podwójną łapówkę albo mandat – za nas i za spryciarza, który uciekł. Albo tak wygląda dzień powszechny albańskiej policji i … Drugi policjant po wysłuchaniu swojego nieźle wkurzonego kolegi podszedł do nas. Miał minę idealnie obrazującą beznadzieję sytuacji i jakby wiedząc, że nie udając się w pościg za uciekinierami jako policjanci zupełnie stracili w naszych oczach machnął tylko ręką każąc nam jechać. Jak się później okazało to całkiem popularny gest wśród policji w Albanii.
#2: PRZEKROCZENIE PRĘDKOŚCI
Ta historia będzie znacznie krótsza niż poprzednia. Bo co tu dużo się rozwodzić nad przekraczaniem prędkości. Tym razem nie śpieszyło nam się w żadne konkretne miejsce. Trzeba jednak przyznać, że kierowcy nie mają zbyt wielu atrakcji w czasie prowadzenia samochodu. Jedyną jest chyba po prostu szybka jazda. Dzięki temu zachowują skupienie, dostarczają organizmowi adrenaliny i nie zasną. Dlatego jadąc z dużo większą prędkością niż dozwolona, pokonując ostry zakręt wpadliśmy prosto na policję. Obok radiowozu stał co prawda już jakiś cywilny samochód, ale policjantów było dwóch, więc z powodzeniem jeden z nich mógł nas zatrzymać. Nawet bez pomiaru na radarze mogli wlepić nam konkretny mandat. Ale gdzie tam… Przecież wystarczyło wykonać ręką gest dający nam do zrozumienia, że musimy zwolnić i po sprawie.
#3: DWUKROTNE OKRĄŻANIE RONDA
Razem z ekipą, z którą nie pierwszy raz jedziemy pod namioty w czasie weekendu majowego, mamy pewną tradycję. Wybierając się do krajów takich jak Albania, spędzamy godziny siedząc w busie. Dość szybko przychodzi więc taki moment kiedy ogrania nas chęć poskromienia ogromnej nudy i przyspieszenia podróży. Sposobem, który od początku naszych majowych wyjazdów świetnie się sprawdza jest wino Zmusza do interakcji w postaci podawania sobie nawzajem butelki, ożywia towarzystwo do rozmowy albo śpiewania i zapewnia dodatkowe postoje w miejscach, do których w przeciwnym razie nigdy byśmy nie dotarli.
Gdy już dochodzi do momentu, w którym zaczynamy szukać zagubionych pełnych butelek pod siedzeniami, a puste wypadają nam na drogę kiedy otwieramy drzwi, przychodzi czas na RONDO! Nie pytajcie skąd dokładnie wzięła się ta tradycja i jakie ma znaczenie. Sama sobie nie potrafię dokładnie na te pytania odpowiedzieć. W każdym razie kiedy zbliżamy się do znaku sygnalizującego okrężny ruch drogowy zaczyna się prawdziwe szaleństwo. Wszyscy, czasami nawet włączając kierowcę, zaczynają walić rękoma w sufit busa i skandować RONDO! RONDO! RONDO! Jest to bezpośredni znak dla kierowcy, że czas okrążyć rondo co najmniej dwukrotnie.
„Czego to nie wymyślą znudzeni drogą i pijani ludzie” – pomyślicie. Ale dla nas to spora frajda! Na tyle wszyscy miotają się z prawej strony na lewą, przypominając rozciągającą i składającą się harmonijkę. Piski i okrzyki radość dodają kierowcy czasami nawet odwagi, żeby rondo okrążyć trzy razy. Wtedy nawet najwytrwalsi na tylnych siedzeniach dostają mdłości. Jednak ta rozrywka niekoniecznie jest zrozumiała dla policjantów patrzących z zewnątrz na okrążający dwa razy rondo bus pełen cieszących się ludzi z rękoma w górze.
Pewnego razu gdy podwójnie okrążyliśmy rondo zaraz przy jego wyjeździe zobaczyliśmy stojący radiowóz i dwóch funkcjonariuszy. Jeden z nich uśmiechał się od ucha do ucha i z pytającą miną malował w powietrzu palcem małe okręgi. Jednocześnie drugą ręką machał nam policyjnym lizakiem przed maską. Gdy zjeżdżaliśmy na pobocze atmosfera zdecydowanie przygasła i wszyscy siedzieli w środku jak trusie z pochowanymi między nogami butelkami z winem. Zanim zdążyliśmy się na porządnie zatrzymać policjant szybkim zerknięciem w głąb busa stwierdził chyba, że jesteśmy w miarę normalni i nieszkodliwi i machną ręką na znak, że możemy jechać.
PODSUMOWANIE: POLICJA W ALBANII
Powyższe historie to tylko kilka wybranych sytuacji. Tak naprawdę policję w Albanii widzieliśmy na trasie praktycznie codziennie. Przy dłuższych odcinkach nawet po kilka razy. Mimo to nie doświadczyliśmy ze strony albańskich policjantów żadnych przykrości. Pomimo, że w większości przypadków nie musieli nawet szukać na nas haczyka, bo sami łamaliśmy przepisy to i tak nie zostaliśmy nawet ani razu porządnie wylegitymowani. Oczywiście nie oznacza to, że te przepisy należy łamać skoro nikt nie dał mandatu, ale czasami na długiej trasie ciężko jest dostosowywać się do nich wszystkich. Podsumowując, wspomniane powyżej sytuacje wskazują albo na fakt, że mieliśmy kupę szczęścia, albo policja w Albanii stała się wyjątkowo wyrozumiała dla turystów i zamiast mandatów lub łapówek zaczęła stosować ostrzegawcze gesty. Ta druga opcja może wynikać z próby polepszenia wizerunku kraju w oczach europejskich turystów. Podziałało, bo zdecydowanie przyjemniej się podróżuje, gdy stróże prawa tylko machają ręką jak „na pożegnanie”.
Weronika
Zdążyliście na czas na ten prom?
Salty Travels
Prom miał opóźnienie (albo czekał na nas, nie wiem), więc pomimo, że byliśmy baaaardzo spóźnieni zdążyliśmy zanim odpłynął. Na szczęście! 😀