Tilicho Lake to moim zdaniem najpiękniejsze miejsce na szlaku Annapurna Circuit. Otoczone z każdej strony bielusieńkim śniegiem turkusowo niebieskie jezioro znajduje się na wysokości prawie 5 000 m. n.p.m. Wielu Nepalczyków twierdzi, że jest ono najwyżej położonym jeziorem na świecie. I nawet jeżeli nie jest to do końca prawda, to na pewno jest jednym z najbardziej niezwykłych.
Jezioro zawdzięcza swoją niepowtarzalną atmosferę też Grande Barriere, czyli paśmie stromych gór pokrytych lodem i śniegiem, otaczających jezioro od zachodniej strony. Widoki są zdecydowanie warte dodatkowych paru dni marszu, dlatego gdy tylko okazało się, że mamy kilka dni zapasu, postanowiliśmy dodać to miejsce do naszej trasy, która zakładała przejście Annapurna Circuit od Chame do Jomsom w 10 dni. Poniżej znajdziecie wskazówki jak najlepiej zorganizować trekking do Tilicho Lake.
Co znajdziesz w tym artykule?
Jak zaplanować trekking do Tilicho Lake?
Do Tilicho Lake prowadzi tylko jeden szlak, ale można go podzielić w różny sposób. Wszystko zależy od tego ile macie czasu i siły. Najlepiej przeznaczyć 4 dni na to, żeby dojść na miejsce i wrócić z powrotem na szlak. Myślę, że możliwe jest też zrobienie tej trasy w 3 dni, jeżeli ma się dobrą kondycję albo zaplanuje wcześniej odpoczynek. Idąc szlakiem w stronę odwrotną do ruchu wskazówek zegara, trekking do Tilicho Lake najlepiej zacząć z Manang.
W naszym przypadku okazało się, że mamy kilka dodatkowych dni zapasu, ponieważ pierwsze dni trekkingu poszły nam lepiej niż zakładaliśmy. Dlatego zdecydowaliśmy się na opcję 4 dniową i na szlak w stronę przełęczy Thorong La Pass wróciliśmy dopiero 4 dnia. Poniżej znajdziesz trasę, którą pokonaliśmy początkiem października 2019.
* Wysokość, długość trasy, czas przejścia, różnica wysokości
Dane liczbowy dotycząc trasy są jedynie poglądowe. Informację o długości trasy brałam zawsze z maps.me. Czas przejścia trasy jest przybliżony i obejmuje cały odcinek pokonany danego dnia razem z przerwami. Wysokości, na których znajdują się poszczególne miejscowości różnią się nieznacznie w zależności od źródła, dlatego podawałam te najczęściej powtarzające się. Różnica wysokości to zazwyczaj też informacja z maps.me. Nie zawsze zgadza się ona jednak 1:1 z różnicą pomiędzy wysokościami, na których znajdują się dane miejscowości.
Dzień 1: Manang (3519m) – Tilicho Base Camp (4200m)
długość trasy: 14 km | czas: 6,5 h (9:30-16:00)| różnica wysokości: 750m *
Trasa z Manang do Tilicho Base Camp jest długa i wymagająca, dlatego zajęła nam praktycznie cały dzień. Ścieżka jest miejscami bardzo wąska i często są strome podejścia lub zejścia. Niosąc 10 kilogramowy plecak trzeba być naprawdę ostrożnym, żeby nie stracić równowagi. Różnica wysokości na tym odcinku jest wyższa niż dzienna zalecana. Dlatego moim zdaniem osoby wybierające tą trasę powinny wcześniej przynajmniej przejść przez Ghyaru (3800m), a najlepiej wejść jeszcze na Ice Lake (4635m). W przeciwnym razie lepiej wybrać drugą, alternatywną trasę, którą opisałam w dalszej części tekstu.
Nie pamiętam dokładnego miejsce, ale co najmniej od Shree Kharka żadna osoba z naszej grupy nie miała zasięgu przez 3 dni. Ponieważ nigdzie nie było też działającego internetu, oznaczało to brak kontaktu ze światem. Takie uczucie zupełnego braku wsparcia ze strony nowych technologii jest świetnym doświadczeniem, ale warto wcześniej uprzedzić bliskich żeby się nie martwili.
Manang (3519m) – Khangsar (3756m)
5,6 km | 1:45 h (9:30-11:15) | 204 m
Pierwsza miejscowość, którą mijaliśmy na trasie to Khangsar. Jak na lokalne standardy jest to dość spora wioska, w której znajduje się kilka teahouse’ów. Spokojnie można tutaj zaplanować nocleg. To miejsce szczególnie zapadło mi w pamięci ze względu na swoją wyjątkową atmosferę. Idąc w górę wioski wąskimi uliczkami między kamiennymi budynkami wyszliśmy bezpośrednio na skąpany w słońcu plac, a na którym toczyło się życie całej wioski. Dzieciaki z wyraźnie tybetańskimi rysami twarzy bawiły się w ganianego, przed domami krzątały się rozwieszając pranie ich matki, a przy drewnianych stołach przed domem odpoczywali w słońcu lokalni tragarze i przewodnicy. Przy wyjściu z wioski stało całe stadko obwieszonych kolorowymi frędzelkami osłów z przymocowanymi do grzbietu różnymi pakunkami. Zrobiliśmy sobie tam krótką przerwę na herbatę, po czym ruszyliśmy dalej.
Khangsar (3756m) – Shree Kharka (4000m)
2,9 km | 1 h (12:00 -13:00) | 314 m
Kolejnym charakterystycznym punktem na trasie jest Khangsar Gompa, czyli czerwony budynek znajdujący się zaraz przy szlaku. Od tego miejsca już niewielki odcinek dzielił nas od drugiej miejscowości, czyli Shree Kharka. Pokonując ostatnie dwa strome podejścia dotarliśmy na miejsce i zrobiliśmy sobie tam dłuższą przerwę. Wioska ta składa się jedynie z dwóch teahouse’ów oraz ostatniego na trasie sklepu wyposażonego w stację z wodą pitną. Postanowiliśmy zjeść tutaj coś małego. Niestety wraz ze wzrostem wysokości potrawy zaczynają być coraz uboższe po względem składników. Wszystkie zupy, które zamówiliśmy z menu smakowały tak samo – jak rozcieńczona wodą i zagęszczona mąką zupka z proszku.
Shree Kharka (4000m) – Tilichio Base Camp (4200m)
6 km | 2 h (14:00 – 16:00) | 241 m *
Odcinek z Shree Kharka do Tilichio Base Camp jest chyba najbardziej wymagający. Przez większość czasu idzie się przez osuwisko skalne (ang. landslide area). Są to strome zbocza pokryte mniejszymi i większym kamieniami, z których może zsuwać się ziemia. Idąc wąską ścieżką po jednej stronie mieliśmy przepaść a po drugiej stromą ściana kamieni, które w każdym momencie mogą zamienić się w lawinę. Dlatego idąc przez te tereny trzeba uważnie nasłuchiwać i rozglądać się. Bezpiecznie jest też zostawić większy odstęp między kolejnymi osobami, żeby w razie lawiny łatwiej było znaleźć schronienie.
Podobno najbezpieczniej jest pokonywać ten odcinek z rana, ponieważ kamienie najczęściej zsuwają się popołudniu nagrzane całodniowym słońcem. My pokonywaliśmy go w godzinach popołudniowych, ale mieliśmy szczęście i nie natrafiliśmy na żadne problemy. Można też inaczej podzielić sobie trasę, tak żeby ten odcinek pokonywać z rana. Takie alternatywne rozwiązanie opisałam w dalszej części tekstu.
Dodatkowo na wąskich ścieżkach w drodze do Tilicho Base Camp trzeba się mijać nie tylko z innymi podróżnikami, ale także z końmi i osłami. Niosą one na swoich grzbietach przeróżne przedmioty i próbują za wszelką cenę iść jak najbliżej ściany. Nie można im na to pozwolić, bo stojąc nad przepaścią i nie mogąc się niczego złapać, bardzo łatwo jest stracić równowagę. Szczególnie, że konie nie uważają na ludzi i idą po prostu przed siebie. Najlepiej stanąć jak najbliżej ściany i przeczekać aż przejdą (albo raczej przekłusują) obok. One są przyzwyczajone do pokonywania tej trasy i poradzą sobie z przejściem koło przepaści.
Tilichio Base Camp (4200m)
Gdy za kolejnym zakrętem w końcu zobaczyliśmy zabudowania Tilicho Base Camp odetchnęliśmy z ulgą. Trasa naprawdę nie należała do najłatwiejszych. Dlatego wszyscy byliśmy mega zadowoleni, gdy w końcu dotarliśmy na miejsce, szczególnie że część z nas dzień wcześniej wdrapała się na Ice Lake. W obozie czekało na nas jeszcze jedno wyzwanie, mianowicie znalezienie noclegu. Jest tam zaledwie kilka budynków – łącznie 3 teahouse’y. Pierwszy był pełny po brzegi, ale a szczęście w drugim były jeszcze wolne miejsca w pokoju wieloosobowym. Więcej informacji o tym jak ciężko czasami jest dostać w bazie nocleg znajdziecie w dalszej części wpisu.
Dzień 2: Tilicho Base Camp (4200 m) – Tilicho Lake (4919 m) – Tilicho Base Camp (4200 m)
10,8 km | 6:30 h (9:00-12:30 & 14:00- 15:30) *
Z rozmów z ludźmi w bazie dało się wywnioskować, że wiele osób wyruszało nad jezioro koło 4:00 – 5:00. Argumentem była zazwyczaj chęć zobaczenia podobno niesamowitego wschodu słońca z widokiem na całą dolinę. Z rana pogoda w górach jest też z reguły znacznie lepsza niż popołudniu. Z naszej ekipy nikt nie był jednak skłonny na takie poświęcenie, więc wyszliśmy jak zwykle koło 9:00. Jeżeli dzień zapowiada się słonecznie (o pogodę można zapytać gospodarzy teahouse’u) i niekoniecznie musicie zobaczyć wschód słońca, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nad jezioro wyjść później. My tak zrobiliśmy i cały dzień mieliśmy piękną pogodę z bezchmurnym niebem. Znając zmienność pogody w górach mieliśmy pewnie sporo szczęścia, więc lepiej się tym nie sugerować i wyjść wcześniej 😉
Tilicho Base Camp (4200 m) – Tilicho Lake (4919 m)
Po śniadaniu nasze duże plecaki zostawiliśmy w teahouse’sie. Wzięliśmy ze sobą jedyne te małe oraz kijki i ruszyliśmy w drogę. Trasa sama w sobie nie jest łatwa. Ścieżka idzie często zaraz nad urwiskiem i znajduje się na niej kilka stromych podejść. Jedno szczególnie zapadło mi w pamięci. Wymagało pokonanie zygzaka o długości 640m i różnicy wysokości 150m z 20 ostrymi zakrętami. Jeżeli pokonywaliście już kiedyś tą trasę, to na pewno wiecie, o którym podejściu mowa. To właśnie na tym odcinku miałam chwilowy kryzys i po raz pierwszy pomyślałam sobie, „Co ty tutaj robisz kobieto?!” – odpowiedź na to pytanie pojawiła się sama, gdy tylko doszłam do jeziora 😉 Było to trzecie moim zdaniem najcięższe podejście na całym szlaku Annapurna Circuit.
Na szczęście po jego pokonaniu od jeziora dzieliło nas tylko 45 min. marszu. Trasa była już znacznie przyjemniejsza, szczególnie kiedy weszliśmy na pokryte śniegiem i otoczone pięknymi szczytami polany. Znacie to uczucie wszechogarniającej ciszy i spokoju, którego można doświadczyć w ośnieżonych górach w piękny słoneczny dzień? Tak jakby śnieg za sprawą swojej magicznej mocy pochłaniał wszystkie dźwięki świata. Gdy szliśmy przez te polany słychać było tylko skrzypienie śniegu pod naszymi butami… W tym momencie już wiedziałam, że będzie to moje ulubione miejsce na Annapurna Circuit, pomimo że jeszcze nie widziałam jeziora.
Tilicho Lake (4919 m)
Po około 3 h dotarliśmy na miejsce. Przy samym jeziorze znajduje się mała restauracja. Było to jedyne miejsce na szlaku, gdzie można było coś zjeść albo wypić. Serwują tam głównie ciepłe napoje a w przypadku złej pogody można się schronić w środku. Nie ma tam możliwości kupienia wody, ani napełnienia butelek wodą z kranu czy z jeziora (zbyt strome zejście). Jedyna opcja to roztapianie śniegu, co sprawdzi się w przypadku butelek z dobrym filtrem.
W tym miejscu roztacza się niesamowity widok na jezioro oraz Grande Barriere. Ta ściana pokryta lodem i śniegiem zawdzięcza swoją nazwę Maurice’mu Herzog’owi, pierwszemu zdobywcy Annapurny I. Ze względu na piękną pogodę i wspaniałe widoki koło jezioro spędziliśmy ok. 1,5h. Piliśmy herbatę, robiliśmy zdjęcia, karmiliśmy lokalnego pieska i gadaliśmy ze znajomymi z Ukrainy. Tego dnia już nigdzie nam się nie spieszyło, ponieważ kolejną noc spędzaliśmy również w Tilicho Base Camp, gdzie mieliśmy już zarezerwowany nocleg.
Droga powrotna do Tilicho Base Camp poszła nam bardzo sprawnie i w 1,5h byliśmy już w obozie. Strome odcinki pod górę trzeba było tam razem pokonywać w dół, co też nie należy do najłatwiejszych zadań. Bardzo łatwo było się pośliznąć na drobnych kamieniach – na takich odcinkach kijki ratują nie tylko kolana, ale też tyłek. Po dojściu do obozu reszta dnia jak zwykle upłynęła nam na jedzeniu, graniu w karty i odpoczywaniu.
Co ciekawe z Tilicho Lake da się bezpośrednio przejść do Josmom, ponieważ w okolicy są jeszcze dwie inne przełęcze. Nie jest to jednak trasa na poziomie zwykłej wędrówki z plecakim, tylko raczej wyprawy wspinaczkowej. Potrzebne jest dobre wyposażenie (liny, czekany, itd.) i przed wszystkim przewodnicy i szerpowie, którzy znają teren.
Jak skrócić trekking do Tilicho Lake do 3 dni?
Wychodząc nad jezioro bardzo wcześnie rano można udać się bezpośrednio po zejściu do obozu w dalszą drogę do Shree Kharka i tam spędzić noc. Jeżeli nie potrzebujecie dodatkowego odpoczynku w postaci dnia przerwy to w ten sposób zaoszczędzicie jeden dzień. Trzeciego dnia z Shree Kharka będziecie mogli bezpośrednio pójść do Churi Ledar i tym samym wrócić już na szlak. Trzeba jednak pamiętać, żeby w którejś z kolejnych miejscowości zrobić przerwę, ponieważ ta trasa będzie kosztowała was sporo wysiłku.
Jeżeli zdecydujecie się na taką opcję to idąc rano nad jezioro możecie zostawić duże plecaki w teahouse’sie i odebrać je dopiero w drodze powrotnej. W Tilicho Base Camp dobrze jest zrobić sobie przy okazji przerwę na obiad i dopiero później ruszyć dalej do Shree Kharka.
Dzień 3: Tilicho Base Camp (4200 m) – Shree Kharka (4000 m)
6 km | 2 h (14:00 – 16:00) | 230m
Ponieważ pokonanie trasy z Chame do Manang oraz wejście na Tilicho Lake poszło nam bardzo sprawnie, bez jakichkolwiek problemów czy opóźnień, mieliśmy więcej dni do dyspozycji. Dlatego po trzech dniach ciężkiego trekkingu pod rząd (Ice Lake, Tilicho Base Camp i Tilicho Lake) postanowiliśmy nie wracać od razu na szlak prowadzący do przełęczy Thorong La Pass.
Zamiast całej trasy z Tilicho Base Camp do Yak Kharka (16km) zrobiliśmy tylko krótki odcinek do Shree Kharka (6 km) i tam dzień odpoczynku. Wszyscy potrzebowaliśmy zregenerować siły przed następnym odcinkiem prowadzącym na przełęcz. Trasa tego dnia zajęła nam tylko dwie godziny, więc koło południa byliśmy już na miejscu. Pierwszy raz od kilku dni mogliśmy zrobić porządne pranie, wiedząc że wysuszy się w słońcu. Resztę dnia spędziliśmy odpoczywając, jedząc i grając w karty w jadalni.
Shree Kharka
Shree Kharka to bardzo mała wioska składająca się z zaledwie dwóch teahouse’ów. Jej jedynym atutem jest fakt, że znajduje się bezpośrednio na szlaku do Tilicho Base Camp i to mniej więcej w jego połowie. Dzięki temu jest dobrym miejscem na ewentualny nocleg albo odpoczynek po drodze. Docierając tam koło południa nie spodziewaliśmy się jednak, że zarezerwujemy ostatni w całej wiosce pokój, tak zwany Sunny Room.
Jest to swego rodzaju oszklona weranda, w której z reguły śpią tragarze i przewodnicy. Obudowane drewnem okna okazały się jednak bardzo nieszczelne i po zajściu słońca w środku było niemal tak zimno jak na dworze. Do tego nie mieliśmy kocy ani łóżek i musieliśmy spać na bardzo cienkich materacach na podłodze. Tego dnia na taki sam pomysł jak my wpadło też wiele innych osób, które doszły na miejsce po nas. Nie było dla nich już wolnych łóżek dlatego nadprogramowe ok. 30-40 osób spało w jadalni na podłodze…
Dzień 4: Shree Kharka (4000 m) – Churi Ledar (4200 m)
12 km | 4,5h (7:00 – 11:30) | 200 m
Po przerwie w Shree Kharka przyszła pora na powrót na szlak. Na szczęście nie trzeba wracać do Manang, żeby to zrobić. Idąc z Shree Kharka przez Upper Khangsar można pójść drogą na skróty, która łączy się z głównym szlakiem mniej więcej w połowie drogi. Dzięki przerwie w Shree Kharka 4-tego dnia mogliśmy udać się bezpośrednio do wyżej położnej miejscowości, czyli Churi Ledar. Więcej informacji dotyczących tego odcinka oraz planowania dalszej trasy znajdziecie w tym wpisie:
Alternatywne rozwiązanie
Powyższą 4 dniową trasę osobiście przetestowałam i muszę przyznać, że w naszym przypadku sprawdziła się ona idealnie. Dlatego mogę ją z czystym sumieniem polecić. Podczas planowania trekkingu na Tilicho Lake braliśmy jednak też pod uwagę inne rozwiązania. Jedno wspomniałam już powyżej , opisując jak można skrócić naszą trasę o jeden dzień. Poniżej natomiast znajdziecie jeszcze jedno, zupełnie inne rozwiązanie, które też braliśmy pod uwagę. Jest to trasa 3 dniowa, która przewiduje na koniec nocleg w Yak Kharka. Jej plusem jest fakt, że pozwala na bardziej zrównoważony i bezpieczny podział pokonywanej różnicy wysokości oraz kilometrów w pierwsze dwa dni.
Dzień 1: Manang – Shrekharka (4000 m)
Długość trasy: 9 km | czas: ok 3 h | różnica wysokości: 580 m
Jeżeli odcinek z Manang do Tilicho Base Camp to dla was za dużo po względem odległości albo różnicy wysokości, idąc z Manang możecie zatrzymać się na nocleg w wiosce Shree Kharka. Są tam dostępne dwa teahouse’y. Dzięki temu trasa będzie wynosiła tylko 9 km zamiast 14 km i różnica wysokości będzie znacznie mniejsza niż w przypadku pierwszej trasy. Warto zdecydować się na tą opcję szczególnie, jeżeli nie zrobiliście wcześniej żadnego wejścia aklimatyzacyjnego np. do Ghyaru albo na Ice Lake. Dodatkowo niebezpieczny obszar z osuwiskiem skalnym znajdujący się między Shree Kharka a Tilicho Base Camp pokonacie w podobno najbezpieczniejsze porze, czyli godzinach porannych.
Dzień 2: Shree Kharka (4000 m) – Tilicho Base Camp (4200 m) – Tilicho Lake (4919 m) – Tilicho Base Camp (4200 m)
11 km | 200 m
Skrócenie trasy pierwszego dnia oznacza jednak, że drugiego będziecie musieli się zmierzyć z dwoma ciężkimi odcinkami. Pierwszy to osuwisko skalne między Shree Kharka a Tilicho Base Camp, a drugi to strome podejście do Tilicho Lake. Plusem jest fakt, że docierając do Tilicho Base Camp dość wcześnie, możecie zarezerwować sobie na później nocleg i przed udaniem się w dalszą drogę do Tilicho Lake zostawić w teahouse’ie już plecaki i zrobić przerwę na obiad. Sporym minusem jest fakt, że nad jezioro dotrzecie w godzinach popołudniowych, kiedy pogoda jest bardziej niepewna. Różnica wysokości między Shree Kharka a Tilicho Lake jest spora, ale z jeziora schodzicie niżej do bazy i tam spędzacie noc, więc jest to dobra trasa do aklimatyzacji.
Dzień 3: Tilichio Base Camp (4200 m) – Yak Kharka (4000 m)
16 km | 460 m
Kolejny dzień to już powrót na szlak do przełęczy. Tego dnia będziecie musieli ponownie przejść przez osuwisko skalne, a później drogą prze Upper Khangsar pokonać trasę do Yak Kharka. Po drodze jest tylko jedna miejscowość, gdzie można odpocząć albo zjeść, czyli Shree Kharka. Później na trasie są jeszcze dwa pojedyncze teahouse’y, przy czym nie można mieć pewności, że oba będą otwarte. Więcej informacji o tym odcinku i dalszej trasie znajdziecie tutaj.
Nocleg w Tillicho Base Camp
Tak jak w bazie Thorong High Camp również tutaj sytuacja z miejscami noclegowymi jest dość napięta. W Tilicho Base Camp są tylko trzy teahouse’y, każdy z kilkoma pokojami. Nie jest to jednak wystarczająca ilość dla wszystkich podróżników, szczególnie w wysokim sezonie. Dlatego często można przeczytać o problemach z noclegiem w bazie, spaniu w jadalni, albo nawet cofaniu się do Shree Kharki. Aktualnie budują się w okolicy dwa kolejne duże budynki, które może niedługo rozwiążą trochę problem z noclegiem.
Rezerwacja
Kiedy mijanym na szlaku ludziom mówiliśmy, że chcemy spać w Tilicho Base Camp, każdy pytał czy mamy rezerwację. Przez naszego znajomego (nepalskiego przewodnika, którego poznaliśmy na szlaku) próbowaliśmy zarezerwować nocleg, ale niestety podobno w bazie nikt nie odbierał. Czy naprawdę tak było? Ciężko powiedzieć, bo wyżej na szlaku właściciele teahouse’ów niechętnie albo w ogóle nie rezerwują miejsc. Zapotrzebowanie jest za duże, a nie ma żadnej gwarancji, że osoba rezerwująca albo jej grupa się zjawi. Wolą więc oddać miejsca pierwszym osobą, które dotrą na miejsce. Dodatkowo, jak wytłumaczył nam to nasz znajomy przewodnik, jeżeli on zarezerwuje nam nocleg, a nie zjawimy się na miejscu, to niestety on będzie ponosił z tego tytułu jakieś koszty.
Cena
W każdym razie nie mieliśmy rezerwacji i na domiar złego doszliśmy do bazy bardzo późno, bo koło 16:00. Pierwszy teahouse zaraz przy wejściu do bazy był pełny po brzegi, ale w drugim, czyli Hotel Khangsar Kang udało nam się znaleźć nocleg. Dostępny był już co prawda tylko pokój wieloosobowy (mieszany), ale jako 6 osobowa grupa cieszyliśmy się, że mamy w ogóle gdzie spać. Cena za osobę w takim 9 osobowym pokoju to 100 NPR od osoby za noc. Warunki ogólnie dość spartańskie: materace na podłodze, brudne koce i poduszki, nie ma łazienki, a prysznic jest na dworze w blaszanej budzie, ale za to jakie widoki… <3 Więcej o warunkach w Hotel Khangsar Kang pisałam tutaj.
Ponieważ wiedzieliśmy, że w Tilichio Base Camp będziemy chcieli zostać dwie noce, na kolejną noc od razu zarezerwowaliśmy dla naszej grupy prywatny pokój. Gospodarz zaproponował nam dla 6 osób jeden pokój z cytuję „king size bed” oraz dwoma pojedynczymi łóżkami za 1500 NPR, czyli 250 NPR od osoby. Okazało się, że był to pokój o powierzchni ok 10m2 z normalnym (nie „king size”) łóżkiem dwuosobowym i dwoma pojedynczymi. Było nam trochę ciasno, bo musieliśmy na 4 miejscach do spania zmieścić 6 osób. Szybko okazało się jednak, że byliśmy i tak na wygranej pozycji.
Dostępność
Już o 13:30 w naszym hotelu nie było zupełnie żadnych miejsc. W pokoju wieloosobowy (9-osobowym), w którym poprzedniej nocy spaliśmy, było wciśniętych już 13 osób… Cały czas dochodziły kolejne, którym nasz gospodarz mógł już tylko zaproponować nocleg w jadalni na podłodze, albo w namiocie. W rezultacie wieczorem w jadalni każde nadające się do spania miejsce było już zajęte. Oczywiście wniosek z tego taki, że czym szybciej dojdzie się do bazy, tym większe prawdopodobieństwo, że dostanie się w miarę normalny nocleg.
Z moich obserwacji wynika jednak, że ludzie docierają do takich miejsc falami, więc jedno dnia o godz. 17:00 może być dostępnych jeszcze 7 miejsc, a drugiego dnia o 13:30 nie będzie już żadnego. Możliwe, że zależy to od pogody, ponieważ podobno dzień przed naszym dotarciem do bazy niebo cały dzień było bardzo zachmurzone, więc prawdopodobnie Nepalczycy odradzali trekking do Tilicho Lake. W związku z tym ilość ludzi z dwóch czy trzech dni się skumulowała i wszyscy wyruszyli na raz, gdy pogoda się poprawiła – ale to tylko moje przypuszczenia.
Czy warto zrobić trekking do Tilicho Lake?
Chociaż w trakcie planowania trasy na szlaku Annapurna Circuit nie brałam pod uwagę trekkingu do Tilicho Lake, to z perspektywy czasu jestem niesamowicie szczęśliwa, że udało mi się to miejsce odwiedzić. Samo jezioro jest naprawdę przepiękne i było dla mnie najładniejszy miejscem na całym szlaku. Było to też jedyne miejsce, gdzie w październiku mieliśmy okazję zobaczyć śnieg. Niesamowitym doświadczeniem było również przejście przez ciągnące się kilka kilometrów osuwisko skalne oraz doświadczenie surowych warunków Tilicho Base Camp. Dlatego podsumowując, dla mnie Tilicho Lake to zdecydowany must see na Annapurna Circuit.
MAPA: ANNAPURNA CIRCUIT W 10 DNI + Trekking do Tilicho Lake
Na poniższej mapce zajdziecie wszystkie miejsca wspomniane w powyższym tekście. Jest na niej też zaznaczona dzień po dniu cała trasa, którą pokonałam w październiku 2019, razem z odcinkiem do Tilicho Lake, a także teahouse’y, restauracje, miejscowości, punkty widokowe, notatki dot. szlaku oraz inne ważne albo warte zobaczenia miejsca. Pomoże wam ona zorientować się w terenie i zaplanować własną trasę. Jest to mapa, którą możecie ściągnąć do swojej aplikacji maps.me jako tzw. przewodnik i używać w wersji offline w trakcie swojego trekkingu do Tilicho Lake oraz na całym szlaku Annapurna Circuit.