Jezioro Koman powstało w wyniku budowy w tym regionie kompleksu elektrowni wodnych. Podobno prąd przez nie wytwarzany pokrywa ok. 90% zapotrzebowania na prąd w Albanii. Tymczasem zbiornik ten w żaden sposób nie przypomina sztucznego tworu, a raczej zachwyca swoją dzikością i praktycznie nienaruszonym przez człowieka stanem. Jest to po prostu błękitna woda uwięziona w dolinie pomiędzy wysokimi szczytami, których zbocza są bujnie porośnięte roślinnością, a szczyty odcinają się od kolorowego krajobrazu surową szarością. Jezioro Koman ciągnie się krętymi korytarzami pomiędzy górami przez 72 kilometry. Ze względu na swoją długość na mapie przypomina bardziej rzekę, niż jezioro. Zalanie terenu, a także nieistniejąca lub słaba infrastruktura drogowa naokoło sprawiły, że konieczne było stworzenie trasy promowej. Dzisiaj przemierzają ją nie tylko turyści, ale także mieszkańcy domów, do których drogi dojazdu zostały zalane przez wodę.
Co znajdziesz w tym artykule?
JAK DOJECHAĆ DO JEZIORA KOMAN?
ZE SZKODRY DO VALBONE PRZEZ JEZIORO KOMAN
Jezioro Koman znajduje się mniej więcej między Szkodrą a Valboną. Można więc skorzystać z okazji i w drodze do Albańskich Alp zamienić ciężką kilkugodzinną drogę za kółkiem po górach na przyjemny rejs promem. Ze Szkodry dzieli nas od przystani Lake Koman Ferry tylko 55km. Jednak przy wyborze tej trasy trzeba się liczyć z minusem, którym jest ostatni (górskich) odcinek. Była to zdecydowanie najgorsza droga, jaką jechaliśmy w Albanii. Oczywiście jak na góry przystało można się na niej spodziewać niezliczonej liczy zakrętów (często bardzo ostrych), wąskich dróg, na których czasami nie mogą się wyminąć dwa auta, leżących na jezdni głazów spadających ze stromych skalnych ścian, czy przechodzących przez drogę krów albo kóz. Jednak zdecydowanie najgorszy jest sam stan nawierzchni. Usiana jest tysiącami dziur, które trzeba sprytnie omijać slalomem, a od czasu do czasu zamienia się w zwykłą szutrową drogę bez asfaltu. To właśnie ten odcinek sprawił, że po powrocie konieczna była wymiana dwóch opon w wypożyczonym przez nas samochodzie. W takich warunkach choroba lokomocyjna ujawnia się nawet u osób, które raczej na nią nie cierpią. Na szczęście nieziemskie widoki są w stanie lekko odciągnąć uwagę od szalejącego błędnika i poprawić pasażerom humor.
TUNEL I PRZYSTAŃ
Bezpośrednio do przystani promowej Lake Koman Ferry prowadzi bardzo wąska droga przez wykuty w skale tunel. Mieści się w nim tylko jeden samochód. Z tunelu wyjeżdża się od razu na mały skrawek ziemi pomiędzy wodą a skalną ścianą, który służy za przystań. Jest tam niesamowicie mało miejsca. Na prowizorycznym parkingu mieście się zaledwie kilka samochodów, w związku z czym panuje tam spory chaos. Dlatego zdecydowanie lepiej jest przyjechać tam przed czasem – szczególnie jeżeli macie zamiar zostawić na parkingu samochód i przepłynąć się promem w tą i z powrotem w ciągu jednego dnia.
JAK PRZEPŁYNĄĆ PRZEZ JEZIORO KOMAN?
Ze względu na przepiękne widoki przeprawa promem przez jezioro Koman urosła do rangi atrakcji turystycznej. Dlatego też swoje usługi zaczyna oferować coraz więcej firm. Można już nie tylko wykupić bilet na prom, ale również całe zorganizowane (nawet kilkudniowe) wycieczki z transportem oraz wyżywieniem i noclegiem w lokalnych domach. Jeżeli podróżujecie swoim samochodem najlepiej przeprawić się na własną rękę. Do wyboru jest kilku przewoźników, których oferty zostały streszczone tutaj. My skorzystaliśmy z usług firmy Rozafa. Prom tej firmy wypływa codziennie ok. 9:00 rano z przystani Rozafa Ferry i płynie do Fierza Ferry Terminal, a później wraca tą samą trasą o 13:00. Nie można jednak polegać na punktualności przewoźników. Pomimo, że na rejs spóźniliśmy się ok. 20 min. prom nadal stał w przystani (na szczęście) i wypłynął dopiero około 9:40.
CENA ZA PROM NA JEZIORZE KOMAN
Ogólnie z obsługi i jakości usługi byliśmy bardzo zadowoleni, ale niestety spotkało nas małe rozczarowanie związane z ceną. Po wjechaniu już autem na prom okazało się, że pomimo zakomunikowanej w internecie ceny 5 EUR/osoby oraz 40 EUR/bus, za samochód chcieli od nas 70 EUR. Wytłumaczono nam, że na stronie ceny nie są aktualne. Pomimo naszego sprzeciwu oraz targowania się w poszukiwaniu kompromisu obsługa była w tej kwestii nieugięta. Zasugerowano nam nawet opuszczenie promu jeżeli nie chcemy zapłacić wyznaczonej sumy – wszystko z pełnym uprzejmości uśmiechem. Oczywiście wiedzieli, że nie mamy innego wyjścia niż popłynąć z nimi, ale na koniec zgodzili się na opuszczenie kwoty o jedyne 10 EUR.
WJAZD NA PROM
Wjeżdżając na wspomniany wyżej skrawek lądu zwany przystanią czeka nas wyzwanie związane z wjechaniem na prom. Trzeba zawrócić na bardzo małej i zatłoczonej powierzchni i tyłem zjechać ze skarpy pomiędzy przepaścią i zaparkowanymi samochodami, tak żeby trafić na łączące ziemię z łodzią metalowe kładki. Jeżeli to zadanie przewyższa wasze możliwości poproście obsługę o pomoc – wjeżdżają na prom samochodami klientów prawie z zamkniętymi oczami.
Kolejne wyzwanie czeka na końcu rejsu. Przystań w Fierze to po prostu kawałek polnej drogi prowadzącej prosto do jeziora. Prom co prawda ma specjalną kładkę, po której można zjechać na ląd jednak żeby to było możliwe najpierw kilku panów musi łopatami odpowiednio zasypać nierówności. Podjazd jest też bardzo stromy a nie ma się gdzie rozpędzić, żeby podjechać na samą górę, więc łatwo jest się zakopać w miękkiej ziemi. Oczywiście i w tym wypadku przyjaźni Albańczycy również pośpieszą od razu z pomocą. Przy samej przystani w Fierze został niedawno wybudowany budynek, w którym znajduje się restauracja. Rejs można więc zakończyć kawką albo obiadem z widokiem na jezioro.
REZERWACJA
Firmy oferujące transport na jeziorze Koman dysponują różnej wielkości łódkami. Na niektórych może się zmieścić na przykład tylko ok. 5 samochodów. Dlatego przed przyjazdem do Albanii byliśmy w kontakcie z firmą Rozafa i dla pewności zarezerwowaliśmy mailowo miejsce na promie (płatność na miejscu). Podczas naszej przeprawy początkiem maja na pokładzie były tylko dwa samochody, więc rezerwacja nie wydawała się konieczna, chociaż dzięki niej obsługa wiedziała o naszym przyjeździe i prawdopodobnie poczekała na nas z odpłynięciem. W sezonie sprawa z miejscami może okazać się znacznie bardziej napięta, dlatego warto z wyprzedzeniem zarezerwować prom.
NA PROMIE
Prom Rozafa jest bardzo mały, ale posiada wszystko czego trzeba. Jest taras widokowy, są ławeczki i toalety, jest zadaszone pomieszczenie spełniające rolę baru, w którym można schronić się przed ewentualnym deszczem, a także kupić coś do picia lub przekąszenia. Warunki idealne do podziwiania przez 2,5h przepięknych widoków oraz zdawkowego, ale jednak istniejącego wokół jeziora życia. Gdzieniegdzie widać bowiem z daleka małe osady bezpośrednio nad wodą, które dzięki swoim drewnianym zabudowaniom wyglądają, jakby zupełnie nie poddawały się presji upływającego czasu. Czasami można w oddali dostrzec na wzgórzach pojedyncze małe domki, albo ludzi z osiołkami lub konikami, którzy zbierają nad rzeką kamienie albo drewno. Od czasu do czasu wyłaniają się też zza stromych zboczy piękne wodospady. W maju intensywna młoda zieleń mocno kontrastuje z turkusem wody oraz przejrzystością niebieskiego nieba. Jeżeli tylko jest piękna pogoda, warto na północ Albanii przyjechać właśnie w tym miesiącu.
Dodatkowo obsługa na promie Rozafa jest bardzo miła i otwarta. Wszystkie młodsze osoby rozmawiają w języku angielskim. Jeżeli tylko będziecie chcieli wejść z nimi w interakcję, od razu chętnie podejmą rozmowę lub odpowiedzą na ewentualne pytania.
Ewelina Gruszczyńska
Mam pytanie dot. parkingu. Czy parking jest jedynie przy samej przystani czy można gdzieś wcześniej zaparkować (w miarę blisko by móc dojść do przystani na pieszo)? Będę wdzięczna za informacje 🙂
salty.travels
Cześć Ewelina 🙂
Ja pamiętam tylko ten bardzo mały parking po drugiej stronie tunelu, czyli przy samej przystani. Ale możliwe, że powstało teraz też coś przed tunelem.
Miłej podróży!
Karolina
jej, piękneee zdjęcia, a jak wygląda sprawa z piratami na tym jeziorze? bywa niebezpiecznie?
Bardzo miło czytało mi się twój tekst, pozdrawiam ciepło
Karolina
paulina
Hej. Dzięki za miłe słowa! Na jeziorze jest raczej bezpiecznie – nie słyszałam do tej pory o żadnych spotkaniach z piratami. Nie można tego jednak powiedzieć o morzu. Jeszcze kilka lat temu jeden z moich bliskich znajomych pływając żaglówką u wybrzeża Albanii musiał uciekać przed łodzią z uzbrojonymi współczesnymi „piratami”…